I WTEDY jeszcze ktoś inny mówi "Tak naprawdę to nie był Warren Beaty, to był James Taylor", a pierwsza osoba mówi: "Co, 'W łóżku z Madonną'?" i wtedy oni się śmieją tak jak wszyscy inni, a ja wyszarpuję z mojego biurka Magnum, którego tam trzymam w razie, gdyby ktoś się śmiał z dowcipów tak starych i głupich, że nie pomoże im żadna kuracja odmładzająca. I jestem pewien, że zmniejszą mi wyrok, gdybym kogoś z tego powodu przez przypadek zabił.
No, goście się już wykruszają, a pułapki się wypełniają i wszystko co mam do roboty to zrobić pełne kopie bezpieczeństwa i być może już będę mógł iść do domu.
Więc, by zmniejszyć moją nudę, biorę garść metalowych wiórów i wsypuję je z tyłu mojego terminala, aż ten nie zacznie iskrzyć i dymić (co nie trwa zbyt długo), a potem dzwonię do biura obsługi klienta i mówię o awarii urządzenia. Czasami wysyłają kogoś, kto naprawdę wie co robi, ale jest o wiele zabawniej, kiedy nie wiedzą. A to się zdarza jakieś 98 na 100 razy.
Więc serwisant przychodzi i od razu widzę, że jest NOWY, bo zdjęcie jakie ma na identyfikatorze jest naprawdę PODOBNE do niego, a nie jak u głównego inżyniera, którego zdjęcie jest czarno białe i blaszane (jest już tak stary).
Ci serwisanci zawsze ubierają się ładnie z krawatem i wszystkim, bo uważają, że klientowi łatwiej powierzyć sprzęt za miliony dolarów dobrze ubranemu gościowi *tylko* dlatego, że ma ładny krawat...
Ponieważ jest NOWY i SAM, musi być tym co się go nazywa serwisantem uspakajającym, nowy gość, którego się wysyła, żeby odpowiedzieć na wezwanie w gwarantowanym 4 godzinnym okresie (wszystko się zmienia na coraz lepsze). Twój przeciętny serwisant uspokajający zna się mniej więcej tak na komputerach jak przeciętna krowa na koszeniu trawy, a jego głównym zadaniem jest upewnić się, czy wtyczka jest dobrze włożona i czy komputer jest włączony, po czym dzwonią do biura po "CZĘŚCI". Naprawdę obeznani czasem nawet otworzą obudowę i będą udawać, że siedzą w tym przez cały czas. Ciekaw jestem, który dziś przyszedł...
- Ma pan popsuty terminal? - pyta grzecznie. Mówię mu, że tak i prowadzę go do
hali maszyn.
- Który to? - spytał, zmylony faktem że tylko z jednego terminala się dymi.
- To Model Trzy. - mówię, nie dając NIC po sobie poznać.
- Aha, stary model trzeci! - mówi mądrze, nie mając pojęcia co to jest model
trzeci, lub też, który to z trzech stojących terminali, co mnie zupełnie
nie zaskoczyło. - Mieliśmy już dużo problemów z Modelem Trzy - mówi przytakując.
- Więc co się właściwie stało? - Podstępne, ale nie wystarczająco. Nie zamierzam
mu tego powiedzieć.
- Po prostu się popsuł - mówię w trybie luzaka.
- Rozumiem. Czy mógłby pan odtworzyć co pan robił, żebym mógł to sprawdzić jak już
to będzie naprawione? - Bardzo Podstępne. Postanawiam dać sobie z nim spokój.
- Przepraszam, muszę iść do toalety, tam jest ten terminal. - Mówię wskazując na
naszą gofrownicę.
- Ale to jest gof... - Mówi, ale się powstrzymuje. Jest początkujący, a to
przecież możliwe, że jakaś firma ma linię terminali wyglądających jak
gofrownice. - Przepraszam - mówi uśmiechając się - przez chwilę myślałem, że to
Model Dwa! - Rozsądna wymówka, ale i tak go nie ocali.
- Co? To wcale nie wyląda na Model Dwa. TO JEST Model Dwa. - mówię wskazując na ekspres do kawy.
Wychodzę, a to znaczy, że musi go rozebrać na części, bo wie, że inaczej nie
uwierzę, że nad tym pracował. Daję mu parę minut na rozłożenie części
i wracam.
- Więc, jak to wygląda? - pytam jak by mi na tym zależało.
- No cóż, myślę, że to może być problem z procesorem... - mówi koncentrując się
na szperaniu w rozłożonych elementach.
...koncentruje się tak bardzo, że nie zauważył jak włączam wtyczkę do sieci.
- Czy nie powinien pan mieć kabla uziemiającego? - pytam niewinnie. - Gdy myśli,
że nie widzę, ukradkiem dotyka ręką kaloryfera i mówi:
- Równie dobrze można się uziemić w ten sposób.
- A ryzyko porażenia prądem, gdy się nie jest połączonym szeregowo z opornikiem? -
pytam nawet-jeszcze-bardziej-niewinnie
- Ach, wszystko w porządku - mówi - dopóki urządzenie nie jest włączon...
Pstryk - BZZZZZZZEEERRT! - pstryk
Dzwonię ponownie do biura obsługi klienta... To Rhonda.
- Cześć Rhonda! Wiesz, potrzebuję tu kolejnego serwisanta i nową gofrownicę. Z
jakiegoś powodu ten ostatni rozebrał gofrownicę, bez wyłączenia jej z prądu. -
Rhonda mnie zna. To już trzeci telefon i trzeci uspakajający serwisant.
- Jesteś prawdziwym wrzodem na dupie - mówi zdenerwowana.
- Wiesz co Rhonda, a może tak sama wpadniesz i to naprawisz, to Model Trzy...