Później, po filmie, (a to był jeden z tych ospałych filmów Bertolucci'ego, w których to dopiero po około trzech godzinach główny bohater zostaje zabity w wizjonerskim przeżyciu) wróciłem i zrobiłem wydruki.
Czekało około 50 ludzi czekało na zewnątrz, a ja mam dwa wydruki. To mniej więcej średnia dla mnie. Myślałem, że wyciąłem ich więcej. W każdym bądź razie wyciągnąłem wydruki i powoooli wszedłem do środka, dotykając teczki z dużymi napisami z tyłu "KONTA DO USUNIĘCIA". Nikt nic nie mówi. Jak zwykle.
. . .
Siedzę z powrotem w Fotelu Operacyjnym, oglądając obrazy na monitorze komputera z opcją video, podpiętego przypadkowo jest podłączony do kamer rozlokowanych w biurach (zgłosiłem to do naprawy, ale spodziewana jest za parę lat), gdy zadzwonił telefon. To już drugi dzisiaj i zaczyna mnie to irytować!
- Tak? - Mówię zatrzymując obraz.
- Przypadkowo skasowałem mój C.V.! - mówi głos po drugiej stronie linii
telefonicznej.
- Skasował pan? Pański username? - Powiedział. Niech to diabli, nudzi mi się. -
Ach nie, to nie pan go skasował, to ja.
- Co?
- Skasowałem go. Był pełen głupot! Nie dostałeś nawet więcej niż 4- z żadnego
przedmiotu!
- Hę?
- I te bzdury o byciu studentem z wymiany zagranicznej, to była twoja
dziewczyna i obaj o tym wiemy!
- Ale jak?!!...
- Twoje świadectwo ze studiów. Sprawdziłem je, kłamałeś...
- Jak to pan zrob... - Zaskakuje. - To ty, nie? PIEPRZONY OPERATOR Z PIEKŁA RODEM!
- Z krwi i kości, przy telefonie i na twoim koncie... Wiesz, nie powinieneś
dzwonić. A już szczególnie nie powinieneś mi podawać swego username... -
klikity klik - ...ani nie powinieneś wysyłać poczty do szefa
mówiąc mu co o nim myślisz w tak kwiecistych słowach...
- Ja nie wysyłałem żadnych... - klikity klik...
- Nie, nie wysyłałeś, czyż nie? Ale kto to może wiedzieć w dzisiejszych
czasach? Nie martw się, bo to wszystko skończy się BARDZO szybko... -
klikity klik - ...zmieniam mój username z powrotem i...
- Aaaallee... - jąka się z przerażenia.
- Żegnaj teraz - Mówię uprzejmie - masz walizki to spakowania i nowe życie do
rozpoczęcia...
Odwieszam słuchawkę.
Dwie sekundy później dzwoni czerwony telefon. Podnoszę, to szef. Mamrota mi username osoby, z którą przed chwilą rozmawiałem, wspominając coś o nieprzyjemnym liście i użył słów "Wiesz co trzeba zrobić..." z kropkami na końcu i całą resztą...
Później, modyfikuję rachunek biedaka w Głównym Komputerze Energetyki Miejskiej o kilka zer, nic na to nie poradzę, ale ta myśl o braku samooceny i potwornej głupocie jaka powoduje nimi, by dzwonić... Nawet później, kiedy dodaję jego zdjęcie na szczyt listy FBI "NAJBARDZIEJ poszukiwany, uzbrojony i niebezpieczny, ZASTRZEL, GDY ZOBACZYSZ", zdaję sobie sprawę, że chyba nigdy się nie dowiem. Ale życie toczy się dalej...
Kilka godzin później, widzę jak samochód komandosów SWAT, podjeżdża pod mieszkanie gościa i zdaję sobie sprawę, że jednak nie toczy się dla wszystkich...
Ale jutro będzie kolejny dzień... Buaha, ha, ha, ha, ha.