- Godzinami próbowałem się dodzwonić! - krzyczy głos w słuchawce.
- Nie, to nie mogło trwać godzinami - odpowiadam odkładając 'Łowcę androidów' z
powrotem do pudełka - to trwało raczej 114 minut. Miałem długą rozmowę z szefem,
starając się zdobyć dla was, użytkowników jakieś większe udogodnienia. - trafiony,
zatopiony...
- Och, przepraszam.
- W porządku, jestem tolerancyjnym człowiekiem - muszę sobie zapamiętać, żeby za
parę dni zmienić jego hasło na jakiś obrzydliwy wyraz.
- A więc, chciałbym się dowiedzieć jak zmienić nazwę pliku. - O niebiosa... Chwila,
dziś wypłata, nie?! Jestem w dobrym humorze.
- Nie ma sprawy. Po prostu wpisz 'rm' i nazwę pliku.
- Dzięki.
- Bez obaw.
Od tłumacza:
rm [opcje] plik usunięcie pliku lub niepustego katalogu...
Teraz jestem w NAPRAWDĘ dobrym nastroju. Myślę, że w końcu napiszę ten program, który od czasu do czasu uniemożliwiałby nagrywanie plików tym durniom.
Telefon znowu dzwoni.
- Halo?
- Witam. - odpowiadam.
- Czy to pokój operatorów?
- Tak, zgadza się. - mój głos jest słodki niczym miód
- Czy mógłby mi pan, proszę przynieść moje wydruki. Bardzo ich potrzebuję, a
wydrukowały się ponad 5 minut temu.
- Pański username? - pytam. Podaje mi go, a ja zapisuję go sobie na później.
- Bez obaw! - mówię i idę do drukarek.
Jest tu WIEEEEEEELKA sterta wydruków, a jego na pewno leży na samym szczycie. Biorę go, oddzielam od reszty i wylewam na niego zmywacz do plam po atramencie, przejeżdżam po nim parę razy wyładowanym wózkiem, po czym jeszcze przytrzaskuję go parę razy drzwiami od sejfu.
Po prostu pięknie.
- Oto pański wydruk, przepraszam za opóźnienie, ale mamy problemy z drukarkami. - Rzuca
okiem i zaczyna kląć.
- Czy mogę to wydrukować jeszcze raz? - pyta się mnie zmartwiony.
- Pewnie, że pan może, ale nic nie obiecuję, drukarki są dziś trochę nie w formie.
- To czy w takim razie mógłbym je wydrukować na drukarce laserowej. Ta chyba działa?
- Oczywiście, że działa, ale to będzie kosztować. - mówię, udając współczucie dla tego
dupka.
- Koszty są bez znaczenia. TO JEST PILNE!
Wślizguję się z powrotem do pokoju z drukarkami i wkładam do laserówki toner, który trzymam na specjalne okazje. Drukuje on grube, czarne linie przez środek kartki, a z boku wszystko jest wyblakłe. Zajęło mi sporo czasu zanim udało mi się uzyskać taki efekt na tym tonerze. Drukarka kończy i natychmiast zanoszę wydruki. Nie chcę tego przegapić!
- Ccco ssssię ssstało moim wydrukom? - wyskomlał. Jakie szczęście, że zapisałem sobie
jego username. Naprawdę zaczynam rozwijać w sobie smak do tortur.
- No, nic. Znaczy się pewnie, że jest trochę poplamiony, ale ten wkład do drukarki był
już używany przy wydruku 47 tysięcy stron i był uzupełniany już 17 razy. I tak jest
dobry w porównaniu do niektórych jakie drukujemy. - Dupek płaci i zaczyna szlochać.
- No, nie ma co płakać! Ma pan dyskietkę ze swoją pracą?
Daje mi pudełko dyskietek. Wchodzę do siebie na moment i wrzucam je wszystkie do masowej niszczarki dyskietek. Po chwili wracam.
- Przepraszam, właśnie sobie przypomniałem, moja drukarka jest w naprawie,
musi je pan zabrać do drugiej części uniwersytetu, do ich drukarki. Oni to wszystko panu
wydrukują. No i wczoraj kupili całkiem nowy toner.
- ŚWIETNIE!
- Bez obaw. Aha, niech pan trzyma swoje dyskietki nad głową przez całą drogę, pole magnetyczne
ziemi jest dziś wyjątkowo silne.
- Hę?
- Proszę się o nic nie pytać, tylko tak zrobić.
Odchodzi trzymając ręce wysoko w górze. Cholera, czasami się nienawidzę!